Tematyczna ścieżka zwiedzania - Skansenova

Używamy plików cookies, aby pomóc w personalizacji treści, dostosowywać i analizować reklamy oraz zapewnić bezpieczne korzystanie ze strony. Kontynuując, wyrażasz zgodę na gromadzenie przez nas informacji. Szczegóły znajdziesz w zakładce: Polityka prywatności.

Zagroda Maziarska w Łosiu

losie bar

Tematyczna ścieżka zwiedzania

Skanseny to nie tylko wyjątkowe zbiory, ale i tysiące ukrytych w nich historii. Jeśli chcesz poznać kilka z nich, możesz wyruszyć na wyprawę ścieżką tematyczną. Skorzystaj z mapy i szukaj eksponatów. Udanych odkryć!

Maziarze z Łosia, wiejskie bogactwo w globalnym przemyśle naftowym

Wydawać by się mogło, że życie i wygląd dawnej wsi nie zmieniało się przez wieki. Nie ominęły jej jednak gwałtowne przemiany. Łemkowska wieś Łosie przeobraziła się na skutek narodzin przemysłu naftowego. Jej mieszkańcy wykorzystali szansę — wzbogacili się na handlu produktami ropopochodnymi. To z kolei wpłynęło na ich styl życia. Od setek lat mieszkańcy Łosia wyrabiali dziegieć drzewny i maź, niezbędne w  każdym gospodarstwie domowym. Smarowano nimi osie drewnianych kół wozów (tzw. kołomaź, smar wozowy) oraz skrzypiące sprzęty domowe. Służyły też w medycynie ludowej. Rozkwit przemysłu naftowego pod koniec XIX wieku przyczynił się do zwiększenia asortymentu produktów ropopochodnych i rozwoju handlu międzynarodowego. Każdego roku maziarze z  Łosia wyruszali na szlaki handlowe sięgające do Rygi na północy, Kolożwaru (dziś Kluż-Napoka) na południu, Brna na zachodzie i Odessy na wschodzie. Zaczęli budować okazałe domy, a  tradycyjne łemkowskie stroje coraz częściej zamieniali na nowoczesne kreacje.

Fot. jeśli nie podano inaczej: Klaudyna Schubert

Dziegieć to gęsty płyn o ostrym smolistym zapachu. Ma zastosowanie w  medycynie ludowej, weterynarii, rzemiośle. Używano go także w praktykach magicznych. Powstaje w drodze tzw. suchej destylacji z  drewna. Z  jego wyrobu wciąż słynie łemkowska wieś Bielanka koło L̷ osia. Dziś wypala tam dziegieć jeden dziegciarz i jego uczeń. Dziegciarzy — ze względu na cudowne właściwości produktu — uważano za ludzi posiadających „czarodziejskie” umiejętności. Mieszkańcy Łosia dawniej wytwarzali dziegieć, a z czasem już tylko nim handlowali.

Swoje bogactwo rodziny maziarskie wyrażały nie tylko poprzez strój i biżuterię. Symbolem zamożności lokalnej elity handlowej łosiańskich rodzin stały się okazałe domy rodzinne, pod którymi parkowały podróżne wozy. W odróżnieniu od typowo wiejskich, łemkowskich chat (tzw. chyż) domy przedsiębiorców z Łosia były wyższe o jedno piętro. Najsłynniejsze w  Łosiu są tzw.  murowanica (pierwszy murowany dom we wsi z 1908 r.) i drewniane wille w „stylu krynickim” — z  ozdobnymi werandami z  bogatą snycerką. Wnętrza również urządzane były po miejsku, np. posiadały nowoczesne wówczas łazienki wyposażone w armaturę.

W okolicy Łosia i Gorlic spod ziemi wydobywa się samoistnie tłusta czarna substancja. Dawniej nazywano ją skałolejem (olejem skalnym), dziś wiemy, że to ropa naftowa. Używano jej od wieków zarówno do celów leczniczych (na choroby skórne), jak i gospodarczych (jako smaru do osi drewnianych wozów oraz urządzeń domowych). Impregnowano nią drewno i zabezpieczano chałupy. Ich ściany, od wielokrotnego smarowania ropą, nabierały coraz ciemniejszego, prawie czarnego koloru. Wydobywano ją poprzez pogłębianie szczelin ziemnych i tworzenie studni ropnych, tzw. kopanek. Rozwój przemysłowy sprawił, że kopanki i kopacze zostali wyparci przez odwierty i wykonujących je wiertaczy. Pozostałości po ropnych kopankach do dziś można zobaczyć w łosiańskich lasach.

Maziarze doskonale radzili sobie nie tylko z produkcją destylatów ropy naftowej, ale również z dystrybucją. Oczyszczanie prowadzili nad brzegami strumyków, używając do tego celu beczek, bieżącej wody oraz aparatury własnej produkcji. Kiedy pod Gorlicami powstała pierwsza rafineria, maziarze kupowali gotowe destylaty i  sprzedawali je w  detalu i hurcie. Łosianie mieli świetną logistykę. Do dystrybucji na większą skalę korzystali z transportu kolejowego, jak też tradycyjnych konnych zaprzęgów. W ten sposób dostarczali produkty ropopochodne bezpośrednio do domów klientów.

Ropa naftowa i jej pochodne mogły służyć wielu celom, zarówno przemysłowym, jak i  domowym. Bez tej czarnej kuli, czyli gałki smolnej, nie mógł się obejść żaden solidny szewc ani rymarz. Gałka była wykonywana z baraniego lub bydlęcego łoju i gęstej smoły, którą gotowano z tłuszczem. Służyła ona rzemieślnikom do smolenia (czyli impregnacji) dratwy i nici.

Wozy maziarskie jeździły po szlakach przynależnych do rodzin maziarskich. Synowie dziedziczyli po ojcach nie tylko pojazdy, ale również sprawdzone szlaki i kontakty handlowe. W szczytowym okresie maziarze docierali do Rygi na północy, Aradu na południu, Jekaterynosławia (dziś Dniepr) na wschodzie i Brna na zachodzie. Podróż handlowa trwała od kilku tygodni do nawet ośmiu miesięcy

Wieś Łosie wzbogaciła się na handlu mazią i  smarami. Dzięki temu mieszkańcy zaczęli nosić droższe od sąsiadów stroje. Już przed I wojną światową widać tu było wpływ mody miejskiej. Podczas gdy mężczyźni nosili się jak miastowi, w  modzie żeńskiej nie zrezygnowano całkowicie z lokalnego stroju ludowego. Jednak łosianki zamawiały u krawców specjalne stroje z drogich wełenek, jedwabiu, aksamitów, batystów oraz tybetów. A na ich nogach zobaczyć można było ozdobne kierpce z błyszczącą metalową sprzączką lub skórzane trzewiki na podwyższonym obcasie (sprowadzane z  Węgier). Bogactwo łosianek poznać można było po prawdziwych koralach i drogiej biżuterii. Nosiły po kilka spódnic naraz, a także podobne do krakowskich gorsety i importowane z Podhala góralskie kożuszki. W łosiańskiej haute couture XX-lecia międzywojennego pojawiały się najnowsze miejskie stroje: wąskie spódnice i jednoczęściowe suknie. Panna młoda z Łosia szła do ślubu w ludowym stroju, ale z welonikiem zamiast tradycyjnego bukietu. Całość jej kreacji często była uszyta z  amerykańskiego jedwabiu. Bywało, że modna łosianka odwiedzająca narzeczonego w Krakowie zakładała kapelusz, ale dopiero w pociągu, by nie narazić się rodzicom. Łosianki uważane były za elegantki i najładniejsze dziewczyny w okolicy, choć trochę zarozumiałe.

Po tym, jak lwowscy aptekarze Ignacy Łukasiewicz i Jan Zeh w 1853 r. opracowali sposób destylacji i sprzedaży nafty, w Galicji zaczęła się gorączka naftowa. Ropa, zwana wtedy skalnym olejem, stała się cennym rynkowym produktem. Sprzedawano ją nie tylko detalicznie na jarmarkach, ale też wydobywano i przetwarzaną na skalę przemysłową. Łosianie mieli doświadczenie w handlu mazią i skorzystali z koniunktury. W krótkim czasie zasłynęli jako maziarze, czyli obwoźni sprzedawcy mazi i smarów.

Wozów w Łosiu, tak jak i maziarzy, było więcej niż domów. W 1935 r. z Łosia w podroż handlową wyruszyła rekordowa liczba 335 wozów maziarskich. Maziarze nigdy z nich nie zrezygnowali — nawet prowadząc handel hurtowy — ponieważ docierali bezpośrednio do klienta, czym wygrywali konkurencję z dużymi przedsiębiorstwami. Z Łosia do Gorlic maziarz jechał średnio 45 minut, a do Warszawy pięć dni. Jego konna cysterna zabierała w podróż od ośmiu do 12 beczek z benzyną, naftą, mazią, olejami i innymi produktami ropopochodnymi. Handlowcy detaliczni sprzedawali swoje wyroby gospodarzom, a hurtownicy prowadzili sprzedaż w majątkach ziemskich i zakładach przemysłowych (np. tartakach).

Podczas II wojny światowej handlarze z  Łosia szmuglowali żywność (m.in. cukier, sadło, mięso, mąkę), którą chowali w  specjalnie przygotowanych drewnianych beczkach. Po odkręceniu kranika płynęła z  niego maź, ale w  większej części beczki były nielegalne towary — czyli, jak mówiono, „pożytki ze skrytki”. Inaczej wykorzystywano metalowe beczki. W  nich nielegalnie destylowano ropę, pozyskując naftę i  benzynę. W zamian za produkty ropopochodne, które wytwarzali, maziarze otrzymywali żywność. Beczka z napisem „Wehrmacht” jest wyjątkowa. Została przekazana muzeum przez jednego z  ostatnich maziarzy Piotra Szlantę, który zmarł w  2016 r. Jak mówił, znalazł ją po tym, jak „spadła” z niemieckiego czołgu.

m Losie

mini logotypy 1

Przewiń do góry